Google ukaralo się za niedozwolone metody pozycjonowania
Autor:
| Data publikacji: 20.01.2012 o 14:58 | (38390 Odsłon)
Google znane jest z nowatorskich technologii: niedawno opatentowali technologię autonomicznych samochodów. Samochód, który sam się prowadzi to fascynujący pomysł, ale Google w ostatnich dniach dokonało czegoś jeszcze. Samo się ukarało za naruszenie własnej polityki dotyczącej pozycjonowania stron. To już prawie „sztuczna inteligencja”, bez specjalnego nacisku na słowo „inteligencja”.
Cała historia wygląda w ten sposób:
Google wynajęło firmę marketingową w celu promocji kilku filmów promocyjnych przeglądarki Chrome (które de facto mało mają wspólnego z samą przeglądarką). Następnie firma marketingowa opłaciła blogerów, aby zmieścili oni wspomniany film na swoich stronach. Oczywiście samo video i jak i słowa kluczowe w tekście promocyjnym dołączonym do filmu posiadały link z parametrem „dofollow” prowadzącym do strony https://www.google.com/chrome
I tu zaczyna się problem, bo jak wiadomo wujek Google zawzięcie wojuje z płatnymi linkami. Działa to w ten sposób:
Jeśli link do twojej strony czy bloga, umieszczony zostaje na innej stronie czy blogu, to otrzymujesz część wartości PR (Page Rank = Ranking Strony) tej innej strony. W zależności od wartości tej innej strony, zwiększa to pozycję twojego bloga/strony w rankingach w wyszukiwarkach internetowych. W zamyśle wygląda to tak: treści lepszej jakości są częściej polecane w internecie, ergo powinny mieć większą wartość i lepszą pozycję. Jeśli jest to sztuczne polecenie za pieniądze, wtedy jest to sztuczne nadawanie wartości treści, która na to nie zasługuje - i z tym firma z Mountain View walczy.
Oto przykład jednego z wpisów promocyjnych:
Link wskazany czerwoną strzałką prowadzi do strony https://www.google.com/chrome
Takich wpisów powstało ponad 400, zanim zrobiło się o tym głośno.
Za każdy z nich grozi ban w wynikach wyszukiwania dla strony z wpisem i dla google.com na okres od miesiąca do roku czasu .
Wpisy jak szybko się pojawiły tak szybko zostały usunięte, a Google wykazało się miłosierdziem i nie zablokowało swojej strony we własnych wynikach wyszukiwania (to by było niezłe sado-maso). Skończyło się jedynie na obniżeniu PageRank’u dla strony https://www.google.com/chrome na okres 60 dni.
Ma to następujące konsekwencje:
Po wpisaniu słowa „browser” w wyszukiwarce na pierwszym miejscu był link do promowanej strony. Teraz próżno szukać ich na pierwszej stronie wyników, nie licząc AdWords ;]
Z kolei po wpisaniu słowa „Google Chrome” otrzymamy, jako pierwszy wynik: Google Chrome - Get a fast new browser. For PC, Mac and Linux - czyli wersję brytyjską. A było:
Google twierdzi, że ukarało się surowiej niż jakby miało to dotknąć kogoś innego. Co do tego, nie jestem zbytnio przekonany. Darmowy AdWords robi swoje…
Pozostaje teraz mieć się na baczności jeśli stosujecie tego typu techniki, bo litości nie będzie – dla nikogo.